Co to jest tapas? Co to są tapas bary? Niegdyś znane jako „tapa”, co po hiszpańsku oznacza przykrycie. Idąc za ciosem, słowo „tapa” to „przykrycie głodu gości”. Taką genezę posiadają znane nam obecnie tapasy, czyli tradycyjne przekąski. Inna ciekawa historia opowiada o tym, że szlachetny król Hiszpanii Alfonso XIII wybrał się pewnego dnia na wycieczkę i zapragnął wina. Pech chciał, że kelner wniosący wino w kieliszku napotkał silny wiatr i ziarenka piasku zaczęły krążyć wokół napoju. By uchronić trunek przed pyłkiem, kelner szybko przykrył kieliszek plasterkiem szynki. Pomysł ten tak spodobał się władcy, że kolejne kieliszki zamawiał już ze sławetnym „tapa” (przykrywką). Tapas bary są na tyle popularne, że oblegają je nie tylko turyści, ale też lokalne społeczności. Stąd też miejsca z tapasami zwykło się nazywać tapas barami.
Tapas bar LaFirinda to nowe miejsce na mapie Katowic. Mimo, że istnieje dopiero rok, już zdążyło podbić serca mieszkańców. Pasjonatkę iberystyki i właścicielkę lokalu pierwszy raz tapas bary urzekły w Barcelonie. Zatem gdzie na tapas w Barcelonie? Sami przeczytajcie:
„Wszędzie, gdzie podróżuję, a jeżdżę dość sporo, szukam lokalnej kuchni. Unikam wykwintnych restauracji hotelowych czy jedzenia w systemie all inclusive. Często liczy tam się ilość, a nie jakość. Jedzenie jest robione masowo, dostosowane do ogólnych europejskich standardów. A mnie zależy, aby zjeść coś typowo lokalnego. Chcę, aby smak mnie zaskoczył, chcę zapamiętać aromat i kolor, miejsce, w którym jem, potrzebuję mieć barwne wspomnienie.
Jak takie miejsce znaleźć? Otóż moja rada, to odejść nieco od knajpek w centrum, przespacerować się po tajemniczych uliczkach i szukać tam, gdzie jedzą lokalni ludzie. Drugim wyznacznikiem jest ilość biesiadujących. Gdy przechodzimy i słyszymy radosny gwar wielu gości, wesołą muzykę, widać od razu, że to miejsce żyje – nie zastanawiajmy się – to jest to! Tak właśnie znalazłam moją ulubioną restaurację w Barcelonie.” - opowiada restauratorka.
„No tak, ale jak to się stało, że zdecydowała się Pani na taki tapas bar w Katowicach?” – pytamy.
„Od dawna myślałam o własnym lokalu gastronomicznym, to było moje marzenie. Chciałam, żeby to było miejsce spotkań przyjaciół i rodziny. Miejsce, gdzie możemy odpocząć od codziennego pędu, napić się wina, zjeść paellę w tle muzyki na żywo, a w weekend poszaleć w rytmach latino. Postanowiłam zrobić coś na miarę mojej ulubionej restauracji w Hiszpanii, by w każdej chwili poczuć tę atmosferę i powrócić myślami do wakacyjnych chwil.” – odpowiada rozmarzona właścicielka.
Zachęceni opowieścią o Tapas LaFirinda, czym prędzej odwiedzamy to miejsce. Faktycznie czuć zapach potraw unoszący się już od wejścia. Słychać nuty gitary, a ludzie rozmawiają z ożywieniem. Rozmawiamy z obsługą, bo kompletnie nie możemy się zdecydować co wybrać, taki wybór dań! Kelner uprzejmie opisuje każdą pozycję w menu. Zaczekaj na kolejny wpis i dowiedź się czy nam smakowało!